Witajcie :-)
Ja, jako Nowo-Nabyty-Pracownik /czyt. Zero
Urlopu/, nie mogę sobie pozwolić na dłuższy wyjazd, więc np. rekolekcje
są mi nie pisane :-(
Bardzo nad tym ubolewam, ale cóż...
Wynagrodziłam to sobie jadąc na spotkanie z Ojcem Świętym!!!
Chcę się z Wami podzielić czymś, co dotarło do mnie podczas Mszy na
Błoniach...
Nie będę Wam pisała o słowach Ojca Świętego,
atmosferze itp. To albo
przeżyliście sami, albo mogliście o tym przeczytać /uslyszeć/...
Na placu, obok mnie, stał (!) Ksiądz. Całą Eucharystię stał !!!!!!!
Ja siedząc miałam dosyć upału, żałowałam, że ubrałam ciemne spodnie, a
ten Ksiądz ... stał ... w sutannie ... w pełnym słońcu ... jednał ludzi
z Panem Bogiem ...
Pomyślałam sobie wtedy: twardziel.
Dopiero po jakimś czasie zaświtała mi myśl,
że o to właśnie chodzi - nie
zważając na przeciwności, trudności trwać w swoim powołaniu!!!
Przecież ten Ksiądz mógł usiąść, zdjąć sutanne, nikt nie miałby do niego
żalu - nawet tak byłoby wygodniej, a on... był na swoim miejscu, na miejscu
które wyznaczył mu sam Bóg. To bylo jego powołanie - Szafarz Sakramentów.
Kolejna rzecz. Ojciec Święty. W swojej chorobie,
zmęczeniu, ubrany w szaty liturgiczne - mówił nam o Bogu.
Przecież pogoda dla Niego była taka sama jak dla mnie, jeszcze większy
trud niż dla nas...
Jak słuchałam tych słów wypowiadanych z pewnym trudem, to się zawstydziłam.
Ten Człowiek cierpi, walczy ze swoją choroba, a nadal wykonuje to, co
jest wolą Boga. Nie skarży się, nie narzeka, nie wymiguje...
Tą postawę tłumaczą na pewno słowa wypowiedziane przez Ojca Świętego "Jezu,
ufam Tobie", czy choćby to, że nasza młodośc jest w Jezusie.
A ja.... a my... ?
...
Każdy z nas ma robić to, co do niego należy
najlepiej jak potrafi. Niezależnie od tego, jak sie czujemy, niezależnie
od tego, co się dzieje...
Tym grubym ubraniem w upale może być wiele rzeczy:
ludzie, którzy kiedyś byli przy nas, a teraz to w zasadzie nie wiadomo
czy
są, czy ich nie ma /i chwilami myślimy, że byłoby prościej, gdyby ich
nie
było/, dziwne "zbiegi okoliczności", moja choroba, zagubienie,
osamotnienie, niezrozumienie, poczucie bezsensu, czy opuszczenia....
Także zadowolenie z tego, co robię, podziw ludzi... W tym wszystkim ja
mam trwać w swoim powołaniu, to nie może mi przeszkodzić nawet w najmniejszym
stopniu w wykonywaniu tego, co do mnie należy. Co więcej - mam to robić
najlepiej, jak tylko potrafię!!!
Kasia
|