Duszpasterstwo Młodzieży Akademickiej i Szkół Średnich

przy parafii Św. Rodziny
ul. Monte Cassino 68
we Wrocławiu

 

Cześć!

Znalazłam wreszcie wolną chwilę i dostęp do komputera, więc pomyślałam, że mogłabym cos napisać. Tydzień temu byłam na pielgrzymce do grobu św. Jadwigi w Trzebnicy, która to pielgrzymka jest niejako epilogiem tej Częstochowskiej z sierpnia. Ktoś mnie kiedyś zapytał, dlaczego warto iść na Jasna Górę... Ja byłam w tym roku drugi raz na takiej pielgrzymce i obie wspominam bardzo miło.

Szłam w grupie XXI akademickiej - biblijnej. Pierwsze, co mnie najbardziej uderzyło, to taka niesamowita otwartość ludzi, których tam spotkałam i rodzinnej atmosfery, którą razem tworzyliśmy. Wbrew pozorom nie jest to wcale łatwe, kiedy 100 osób jest razem przez 8 dni, wszyscy są zmęczeni drogą, słońcem i kurzem, trzeba wieczorem jakoś się dokopać do swoich tobołków w stercie bagaży i znaleźć miejsce na rozbicie namiotu na czasem bardzo niewielkim polu namiotowym, potem stać w długiej kolejce do kibelka albo…krzaków :) kiedy nie ma się gdzie umyć a herbata rano jest zimna, namioty mokre od rosy, a słonce jeszcze nie wzeszło…

Ale jednak jakoś potrafimy być dla siebie mili, pomagać sobie. Pamiętam, jak raz niosłam tubę, to co chwile ktoś mnie pytał, czy nie jestem zmęczona, albo czy nie chcę się czegoś napić. A w ogóle to co chwilę ktoś czymś cię częstuje... Kiedy szłam pierwszy raz, usłyszałam, że tak jest, że chce ci się pić, a za chwilę ktoś podaje ci butelkę wody, albo jesteś głodny i dostajesz kanapkę, to nie wierzyłam. Ale wkrótce przekonałam o tym na własnej skórze :)

Myślę, że bardzo jednoczą wspólne posiłki. Mimo że w tym roku nie planowaliśmy ze znajomymi żywic się razem z Maciejówką, ale już pierwszego dnia zostaliśmy zaproszeni, aby przyłączyć się do wspólnej kuchni, bo jak to Malina stwierdził "To jest tak niefajnie, że wy tak osobno jecie i my osobno" no i przyłączyliśmy się. Rzeczywiście posiłki są czasem i miejscem, gdzie można ze sobą pogadać, poznać się i zrobić coś dla innych (np. wstać pół godziny wcześniej, żeby przygotować śniadanie).

To, co bardzo lubię w pielgrzymce, to jest ten radosny śpiew w czasie drogi (nawet śpiewane o szóstej rano "nie pozwól nam przespać poranka"...) Tak, że naprawdę byłam nieszczęśliwa, kiedy jednego dnia straciłam głos i nie mogłam wydać z siebie żadnego sensownego dźwięku! A kiedy już dochodzi się do miejsca odpoczynku, to normalnie (co zauważyłam u siebie i paru innych osób) nie czuje się tego całodziennego zmęczenia, tylko taką radość, wystarczy popatrzeć zresztą na tych śpiewających, klaskających i skaczących ludzi... to się udziela.

Pielgrzymka jest też formą rekolekcji, codziennie są konferencje w grupach, i nauki na mszy (kazania Orzecha).
Ale takie rekolekcje są inne, może dlatego, ze połączone z droga (przemieszczaniem się), a nie "siedzące", tak więc człowieka nie "roznosi" po pewnym czasie (z braku wysiłku fizycznego). Grupa 21 jest grupą biblijna i na prawdę można dowiedzieć się wielu rzeczy, które zmieniają spojrzenie na Pismo Święte, i tu musze koniecznie wspomnieć o świetnych konferencjach Maliny - naszego przewodnika grupy. Bardzo ważny jest też czas ciszy każdego dnia, kiedy można przemyśleć sobie wszystko i osobiście się pomodlić, takiego czasu nie powinno zabraknąć na żadnych rekolekcjach. Na pielgrzymce jest zupełnie inna spowiedź (może nie tylko na pielgrzymce, ale tam się spotkałam z taka formą) bez krat konfesjonału i kolejki, tylko sobie idziesz z księdzem i możesz porozmawiać o swoich problemach, spokojnie, bez pośpiechu...

Bardzo dużo dały mi też wspólnie przygotowywane modlitwy, kiedy mogłam sama podzielić się z braćmi swoimi refleksjami. Naprawdę lepiej przeżywam wspólną modlitwę, w którą czynnie się włączam, co niejako zmusza mnie do przemyślenia niektórych rzeczy...

No i jeszcze tak na koniec - świetny jest koncert Osiołków:) - jak fajnie można się bawić po przejściu tylu kilometrów!
Tak trudno opisać jest dlaczego warto iść na pielgrzymkę, bo każdy przeżywa to inaczej i co innego jest dla niego ważne, ale bardzo gorąco zapraszam wszystkich, nawet jak wam się wydaje, że w życiu nie dojdziecie na piechotę tyle kilometrów i nie będziecie w stanie przez tydzień wstawać o 4:45;) (wschody słońca są cudowne, naprawdę z radością wita się cieplutkie promyki, po zimnym i wilgotnym poranku, potem co prawda ma się trochę dosyć tych cieplutkich promyków, ale wiadomo, ze co za dużo...;)) to mowie wam, ze dacie rade! Zapraszam do grupy XXI, w przyszłym roku zamierzamy się zorganizować i dołączyć jako Nazaret, z duszpasterzem i flagą ;)

Pozdrawiam wszystkich,
Gosia Papuszka

<- powrót